Monday, September 12, 2011

SUSZONE POMIDORY

Zawsze bardzo lubiłam suszone pomidory, ale ostatnio chyba wręcz się od nich uzależniłam ;) Aby zapobiec pomidorowemu bankructwu, postanowiłam sama przygotować sobie mały zapasik. Robienie przetworów jakoś nigdy nie sprawiało mi dużej frajdy (chyba dlatego że efekt ląduje w słoiku, a nie od razu na talerzu:) i tym razem tylko utwierdziłam się w tym przekonaniu... Nie dość, że wszystkie te zabiegi zajęły mi prawie całą sobotę, to jeszcze z 3,5 kg pomidorów otrzymałam zaledwie 10 małych słoiczków ( i to niepełnych), na które zużyłam ponad litr oliwy z oliwek (a jeszcze mi zabrakło) Nie, żebym Was zniechęcała, bo wszystkiego warto spróbować (a może Wam się spodoba ta zabawa!:), ale ja już chyba do suszenia pomidorów nie powrócę..

UPDATE: cofam moje wcześniejsze narzekanie na domowe suszenie pomidorów ;)) Dzisiaj otworzyłam pierwszy słoik i cała zawartość wchłonęłąm na śniadanie. Z czosnkiem i orzechami z zalewy oraz ze świeżą bazylią.. Pyyycha! Oliwę odlałam i zbieram w osobnym słoiczku, a gdy zjem całe zapasy użyję jej ponownie do wekowania nowej porcji. (a jednak do nich wrócę!:)





Składniki:
  • pomidory (użyłam odmiany rzymskiej, w ilości 3,5kg)
  • 1-1,5 l oliwy z oliwek
  • sól, bazylia, oregano, tymianek
  • kilka ząbków czosnku
  • dodatki, według uznania (ja użyłam fety, orzechów włoskich, czarnych oliwek cebuli, kaparów)
  • ocet winny

  1. Pomidory umyć, osuszyć i pokroić na połówki, a większe sztuki na ćwiartki.
  2. Łyżeczką wydrążyć gniazda nasienne, pozostawiając jednak trochę miąższu.
  3. Pomidorki ciasno ułożyć na blasze wyłożonej papierem do pieczenia i oprószyć solą.
  4. I teraz proces suszenia... Nie jestem w stanie podać Wam dokładnych "wytycznych", bo wszystko zależy od piekarnika, ale przede wszystkim od pomidora :) Od jego wielkości, wilgotności, stopnia wydrążenia.. W każdym razie u mnie pomidorki suszyły się od 2,5 - 4 godzin, w 90 (w porywach 100) st.C, na termoobiegu. Co jakiś czas trzeba zaglądać do piekarnika i kontrolować czy mniejsze sztuki już są gotowe i tak stopniowo, aż ususzą się te największe. Pomidory nie mają wyschnąć na wiór, ale mają się skurczyć, trochę zmienić kolor na jaśniejszy (lekko pomarańczowy) i pomarszczyć :) Nadal pozostają troszkę miękkie, ale nie wilgotne czy mięsiste. Myślę, że potrzeba tu dużo wyczucia.
  5. Wysuszone cząstki pomidorów umieszczamy w dużej misce i skrapiamy ok 2-3 łyżkami octu, posypujemy przyprawami, lekko solimy i delikatnie wszystko mieszamy. Pomidorki układamy w wyparzonych i osuszonych słoiczkach. Dodajemy, według uznania, różne dodatki (feta, orzechy, kapary, oliwki) oraz czosnek i cebulkę (o tym w następnym punkcie)
  6. Zalewa: oliwę wlewamy do garnka i umieszczamy w niej ząbki czosnku, kawałki cebulki, dodajemy sól i naprawdę sporo (nie żałujemy!) przypraw (bazylia, oregano, tymianek). oliwę podgrzewamy. Kiedy czosnek i cebula zaczynają skwierczeć, wyciągamy je łyżką cedzakową i odkładamy na bok (będziemy je później umieszczać w słoiczkach razem z pomidorami) Oliwę dalej podgrzewamy, aż do momentu aż będzie naprawdę gorąca, ale nie zaczyna się przypalać. Przelewamy ją do naczynia z dzióbkiem (aby łatwiej było ją wlewać do słoików, nie brudząc ich) i zalewamy pomidory z dodatkami (pamiętamy o czosnku i cebuli!) Zalewana zawartość słoika powinna solidnie skwierczeć :) Pomidory nasiąkną oliwą i znacznie zwiększą objętość. Powinny być całe przykryte oliwą.
  7. Słoiki szybko zakręcamy, odstawiamy do góry dnem i czekamy aż ostygną i się zawekują.




No comments:

Post a Comment